Kiedy nie ma Facebooka – co dalej?!
Jakże obraźliwym określeniem było nazwanie kogoś „dzieckiem Neostrady”. Teraz w kółko pisze się o „dzieciach Facebooka”. To globalny szał, który ogarnia wszystkich. Bez czego jeszcze nasze obecne życie wydaje się niektórym niemożliwe?
Messenger
Dobra, jest to aplikacja ściśle związana z Facebookiem, ale uważam, że należy ją wyróżnić. Dlaczego?
• No, przepraszam, naprawdę nie wiedziałam, że czekasz na te notatki.
• Jak to?! Przecież napisałam ci na MESENDŻERZE!!!
Właśnie dlatego. Pamiętam czasy kamienia łupanego, gdy, chcąc pożyczyć coś od koleżanki, po prostu do niej szłam. Nie żeby w latach 90-tych nie było ludzi leniwych – gdy nie chciało mi się wchodzić na czwarte piętro, by dowiedzieć się, czy znajoma jest w domu, po prostu darłam się pod jej oknem. Wiecie, coś w stylu Seby, który woła „Mamo, rzuć mi picie!”. Później weszło puszczanie „strzałek”, pisanie sms-ów, gadu-gadu itp. Ale chyba nic tak nie zawładnęło ludźmi, jak Messenger. Kajam się, bo i ja go stale używam.
Zestaw słuchawkowy
Przejdę na moment do rzeczy materialnych. Coraz więcej osób na ulicach gada do siebie. I wbrew pozorom, nie jest to skutkiem wzrastającej ilości ludzi chorych psychicznie. Po prostu trzeba być w kontakcie. Zawsze. W domu, w sklepie, w autobusie i w trakcie prowadzenia auta. Właśnie dlatego zestaw słuchawkowy jest tak wygodny i tak często używany. Czasami mam wrażenie, że jestem już jedyną osobą, która potrzebuje co najmniej minuty na to, aby zrozumieć, że koleś stojący obok mnie w autobusie wcale nie do mnie mówi, że na obiad ma być dziś mielone. A szkoda, bo ciacho, zrobiłabym mu nawet pomidorową na świeżo, a nie z rosołu z wczoraj.
Aparat w telefonie
Komórka bez aparatu? No może w poprzednim wieku! Jakimś cudem ostatnio sobie przypomniałam, że posiadam dropboxa. Z ciekawości weszłam tam, aby sprawdzić, czy pamiętam hasło. Pamiętałam! (Brawo ja!) Stare (czyli sprzed 3–4 lat) zdjęcia, które robiłam aparatem cyfrowym, są tak słabej jakości, że na moim telefonie ledwo widać, co na nich jest (z pozytywnym skutkiem dla zdjęć – chorwackie widoki widać wyraźniej niż mnie).
Fotki z telefonu są nie tylko świetne, ale też KONIECZNE. Po co mieć jedno zdjęcie swojego malucha w rodzinnym albumie, skoro można mieć tysiąc na komputerze i w pamięci telefonu? Pączek? Zdjęcie. Śmieszny gołąb? Zdjęcie. Chcesz zobaczyć mojego męża? A nie, czekaj, to wczorajsze ziemniaki z koperkiem. Patrz – wyglądały, jakby się uśmiechały!
Instagram i Snapchat
A skoro już mamy zdjęcie rozlanej kawy, która ułożyła się w kształt Matki Boskiej, to przecież musimy podzielić się tym faktem z innymi. Podobno.
Nigdy nie rozumiałam Instagrama. Naprawdę obchodzi was, jakie robię kotlety? Jeśli tak, to złamie się i założę konto. Ale jeszcze bardziej nie rozumiem sensu Snapchata. Wygląda jednak na to, że jeśli nie mam co najmniej jednego zdjęcia z kocim pyszczkiem i nie wysyłam koleżankom „snapa” jak zajadam serek, to jestem zacofana.
Słyszałam, że niektórzy nie potrafią też żyć bez Christiana Greya, ale może nie rozpędzajmy się aż tak.
PS. Czy tylko ja mam wrażenie, że nasze życie zaczyna być jedną wielką aplikacją?
Przykra prawda.. Nie potrafimy obyć się bez mediów społecznościowych. Żyjemy w wirtualnej rzeczywistości, nie zauważając tego co realne, wokół nas. Nie potrafimy się cieszyć z małych rzeczy, ciągle goniąc za uciekającym króliczkiem, któremu na imię moda. Jedziemy na wakacje, robimy snap czaty i miliony zdjęć, ale rzeczywiście tam nie jesteśmy. I tak ze wszystkim – jesteśmy, ale tak jakby nas nie było, nie potrafimy ze sobą rozmawiać w cztery oczy, prawdziwa komunikacja międzyludzka zanika; żyjemy wizerunkiem i życiem innych – tylko nie swoim. No dziwny jest TEN świat
mi jest smutno patrzeć, jak dzieci zamiast skakać na skakance i wymieniać się karteczkami ciągle przy tych telefeonach i komputerach…całe szczeście że u mnie na osiedlu widzę dzieci na rowerach i biegające po trawie 🙂